Nie powiem ci kiedy wrócę, bo zaczął byś odliczać dni do mojego powrotu, a to by cię zniszczyło. A gdybym nie wracała długo? Usechłbyś... A gdybym nie wróciła w ogóle? Zginął byś. O ile mnie kochasz, jeszcze...
Joy
Harry cisnął kartkę na ziemię. Jednakże ona spadła bardzo powoli, z gracją i lekkością opadła na panele. Zupełnie w przeciwieństwie do Styles'a, który padł na kanapę zrzucając z niej wszystkie poduszki. A jednak wyjechała...
London Airport; Londyn
Start miał to do siebie, że był opóźniony. Zdenerwowanie narastało. Może to znak, że nie powinna tam lecieć, że Katherine tak na prawdę nie żyje i niepotrzebnie udaje się w tą podróż. Wyciągnęła ręce z kieszeni, a wraz z nimi telefon. Sprawdziła godzinę, jeszcze ma trochę czasu. Spojrzała na Candy. Ta poprawiała właśnie opaskę na główce córeczki. Nie mogła na nią patrzeć. Co stało się z jej ukochaną przyjaciółką, bratnią duszą, zwariowaną dziewczyną z tatuażem za uchem, a teraz? Ubrana w sukienkę do kolan w pepitkę, ciemne okulary(jesienią) i wysokie szpilki, w ogóle nie przypomina tej Candy, którą była kiedyś. Joy odwróciła się. Jej wzrok spotkał się ze wzrokiem pewnej wielkookiej blondynki. Znała ją i lubiła, lecz przed rokiem ich kontakt niestety się urwał.
- Uciekaj od niego! - powiedziała cicho, ale na tyle głośno, by stojąca dwa metry od niej dziewczyna usłyszała ją. Ta skinęła szybko głową i posłała jej pełne wdzięczności spojrzenie. - Uciekaj. - dodała Joy.
Kto by się spodziewał, że Perrie tak szybko jej posłucha? Odwróciła się na pięcie i ocierając łzy wyszła z lotniska. Sama, bez Zayn'a.
Hotel Babilon; Dublin
Za chwile założy na ramiona gruby sweter. Schowa telefon do kieszeni spodni. Ubierze wygodne buty. Zatrzaśnie za sobą drzwi. Zaraz wyjdzie. Wróci wieczorem. Zmęczony, zmarznięty... Praca to praca. Dziesięć godzin stania na ulicy i rozdawania ulotek. Kiedyś to on był po drugiej stronie. Zgniatał w ręce wciśnięty mu papierek i wyrzucał go do najbliższego kosza na śmieci. Nie miał zielonego pojęcia co czuje taka osoba, której ciężką pracę ciska się do kubła. Teraz to znosi... W każdy wtorek. Dzisiaj pójdzie gładko. Stoi obok lotniska...
Pocket Street 6; Londyn
(...)Brakuje mi ciebie Lou. Chciałbym cię znów zobaczyć, uścisnąć... Chciałbym, aby było jak kiedyś. Pamiętasz? Spotkaliśmy się w toalecie. Do teraz się z tego śmieję. Jaka musi być znajomość z człowiek, którego poznało się nad umywalką? Jak widać piękna, szkoda, że nie trwała.
H.
Czytał to już szósty raz. Wciąż nie wierzył w wypisane na kartce słowa. Schylił się po kopertę, w której znajdowały się pieniądze. Od niego... Chociaż tak mogę ci pomóc... W głowie wciąż przewijały się te same obrazy. Toaleta, koncert, rozstanie, koperta. I tak w kółko. Zapłakał. Jak małe dziecko. Nie potrafił zapanować nad emocjami, które w nim wezbrały. Kopnął nogą w stolik, ten wywrócił się z trzaskiem tłuczonego szkła. Rozrzucił po pokoju poduszki. Poprzestawiał fotele i kanapę. Podniósł z ziemi pilota, aby na nim też wyładować emocje. Dyszał ciężko, po policzkach wciąż spływały mu łzy. Zacisnął zęby i już miał wykonać rzut, gdy nagle zauważył na półce nad telewizorem coś dziwnego. Pilot wypadł mu z dłoni. Jak to możliwe, że przez tyle czasu go nie zauważył. Na tej półce stała ramka ze zdjęciem. Jego i Harry'ego. Padł na sofę. Schował twarz w dłoniach wciąż wylewając z siebie żale.
- Wierzysz, że to od niego. - dobiegł go głos ukochanej. Wstrzymał oddech. Może ona ma racje? Może to nie Styles dał mu te pieniądze i napisał ten list, a... - Dostałam to od Joy. - podeszła do chłopaka. - Oni... U nich nie jest tak jak wcześniej. My... - westchnęła. - Ja i Joyce chcemy, abyście się pogodzili. - przykucnęła przed nim i ścisnęła jego roztrzęsione dłonie. - Podobno Harry napisał do ciebie list. Ona go znalazła i przeczytała. Może to właśnie on był w tej kopercie? - Louis podniósł głowę. Patrzył na zmartwioną Eleanor kurczowo ściskającą go za ręce, aby nie upaść.
- Czyli on chce... - zaczął niepewnie.
- Możliwe, ale kto wie tego dzieciaka.
Underhill Road 162; Londyn;
Jest wtorkowy ranek, prawda? Jak co dzień rodzina Payne przygotowuje się do swoich obowiązków. Danielle razem z Alex'em zajadają śniadanie śmiejąc się z Liam'a próbującego po raz kolejny nieudolnie zawiązać krawat. Biedak sterczy przed tym lustrem już półgodziny i nie umie sobie poradzić.
- Daj, pomogę ci. - uśmiechnęła się Dan podnosząc z ziemi nieszczęsny krawat. Ten szybko znalazł się za kołnierzykiem. Poprawnie zawiązany.
- Co ja bym bez ciebie zrobił? - spytał się chłopak chcą pocałować żonę. Ta jednak cmoknęła go tylko w policzek.
- Umarłbyś. - dodała odchodząc. Alex zdążył pochłonąć już całą miskę płatków, a teraz bawi się czerwonym samochodzikiem, którym wymija wszystkie przeszkody ustawione na stole. Rodzina idealna, nieprawdaż? Wszyscy się kochają... Nie wiedzą jednak, że pewien gość stoi właśnie przed ich drzwiami i bije się z myślami. Pukać, nie pukać? Dzwonić, nie dzwonić? Ktoś go wyprzedził...
- Wychodzę! - krzyknął Liam i pociągnął za klamkę drzwi wejściowych. Ujrzał przed sobą znajomą blondynkę w wielkimi oczami. Stał, jak sparaliżowany. Co ona tu robi?
- Hej. - przywitała się z nieśmiały uśmiechem. - Potrzebuję waszej pomocy. - powiedziała, a na jej policzku pojawiła się srebrzysta kreska.
I po raz kolejny w tym domu jest ktoś potrzebujący. Ktoś kto przeżywa właśnie trudny okres w swoim życiu i tylko opiekuńcze uosobienie Liam'a i Danielle jest w stanie mu pomóc. Tym razem w pokoju na poddaszu zamieszka Perrie.
Wiecie, po waszych ostatnich komentarzach zaczęłam się zastanawiać, czy ja nie jestem psychicznie chora. Potwierdziła to moja koleżanka, która powiedziała, że się mnie boi. Tak, więc póki mnie jeszcze nie wysłali do psychiatryka dodaję kolejny rozdział. Powoli zbliżamy się do końca opowieści. Nie wiem, czy to was cieszy, czy smuci, ale jeśli to drugie to nie martwcie się. Nie kończę z pisanie. Możecie czytać kolejne rozdziały wyznanych *klik* oraz imaginy.
Prośba: Podpisujcie się swoim imieniem, co? Chciałabym wiedzieć komu dziękować... ;)
Ściskam!
Hotel Babilon; Dublin
Za chwile założy na ramiona gruby sweter. Schowa telefon do kieszeni spodni. Ubierze wygodne buty. Zatrzaśnie za sobą drzwi. Zaraz wyjdzie. Wróci wieczorem. Zmęczony, zmarznięty... Praca to praca. Dziesięć godzin stania na ulicy i rozdawania ulotek. Kiedyś to on był po drugiej stronie. Zgniatał w ręce wciśnięty mu papierek i wyrzucał go do najbliższego kosza na śmieci. Nie miał zielonego pojęcia co czuje taka osoba, której ciężką pracę ciska się do kubła. Teraz to znosi... W każdy wtorek. Dzisiaj pójdzie gładko. Stoi obok lotniska...
Pocket Street 6; Londyn
(...)Brakuje mi ciebie Lou. Chciałbym cię znów zobaczyć, uścisnąć... Chciałbym, aby było jak kiedyś. Pamiętasz? Spotkaliśmy się w toalecie. Do teraz się z tego śmieję. Jaka musi być znajomość z człowiek, którego poznało się nad umywalką? Jak widać piękna, szkoda, że nie trwała.
H.
Czytał to już szósty raz. Wciąż nie wierzył w wypisane na kartce słowa. Schylił się po kopertę, w której znajdowały się pieniądze. Od niego... Chociaż tak mogę ci pomóc... W głowie wciąż przewijały się te same obrazy. Toaleta, koncert, rozstanie, koperta. I tak w kółko. Zapłakał. Jak małe dziecko. Nie potrafił zapanować nad emocjami, które w nim wezbrały. Kopnął nogą w stolik, ten wywrócił się z trzaskiem tłuczonego szkła. Rozrzucił po pokoju poduszki. Poprzestawiał fotele i kanapę. Podniósł z ziemi pilota, aby na nim też wyładować emocje. Dyszał ciężko, po policzkach wciąż spływały mu łzy. Zacisnął zęby i już miał wykonać rzut, gdy nagle zauważył na półce nad telewizorem coś dziwnego. Pilot wypadł mu z dłoni. Jak to możliwe, że przez tyle czasu go nie zauważył. Na tej półce stała ramka ze zdjęciem. Jego i Harry'ego. Padł na sofę. Schował twarz w dłoniach wciąż wylewając z siebie żale.
- Wierzysz, że to od niego. - dobiegł go głos ukochanej. Wstrzymał oddech. Może ona ma racje? Może to nie Styles dał mu te pieniądze i napisał ten list, a... - Dostałam to od Joy. - podeszła do chłopaka. - Oni... U nich nie jest tak jak wcześniej. My... - westchnęła. - Ja i Joyce chcemy, abyście się pogodzili. - przykucnęła przed nim i ścisnęła jego roztrzęsione dłonie. - Podobno Harry napisał do ciebie list. Ona go znalazła i przeczytała. Może to właśnie on był w tej kopercie? - Louis podniósł głowę. Patrzył na zmartwioną Eleanor kurczowo ściskającą go za ręce, aby nie upaść.
- Czyli on chce... - zaczął niepewnie.
- Możliwe, ale kto wie tego dzieciaka.
Underhill Road 162; Londyn;
Jest wtorkowy ranek, prawda? Jak co dzień rodzina Payne przygotowuje się do swoich obowiązków. Danielle razem z Alex'em zajadają śniadanie śmiejąc się z Liam'a próbującego po raz kolejny nieudolnie zawiązać krawat. Biedak sterczy przed tym lustrem już półgodziny i nie umie sobie poradzić.
- Daj, pomogę ci. - uśmiechnęła się Dan podnosząc z ziemi nieszczęsny krawat. Ten szybko znalazł się za kołnierzykiem. Poprawnie zawiązany.
- Co ja bym bez ciebie zrobił? - spytał się chłopak chcą pocałować żonę. Ta jednak cmoknęła go tylko w policzek.
- Umarłbyś. - dodała odchodząc. Alex zdążył pochłonąć już całą miskę płatków, a teraz bawi się czerwonym samochodzikiem, którym wymija wszystkie przeszkody ustawione na stole. Rodzina idealna, nieprawdaż? Wszyscy się kochają... Nie wiedzą jednak, że pewien gość stoi właśnie przed ich drzwiami i bije się z myślami. Pukać, nie pukać? Dzwonić, nie dzwonić? Ktoś go wyprzedził...
- Wychodzę! - krzyknął Liam i pociągnął za klamkę drzwi wejściowych. Ujrzał przed sobą znajomą blondynkę w wielkimi oczami. Stał, jak sparaliżowany. Co ona tu robi?
- Hej. - przywitała się z nieśmiały uśmiechem. - Potrzebuję waszej pomocy. - powiedziała, a na jej policzku pojawiła się srebrzysta kreska.
I po raz kolejny w tym domu jest ktoś potrzebujący. Ktoś kto przeżywa właśnie trudny okres w swoim życiu i tylko opiekuńcze uosobienie Liam'a i Danielle jest w stanie mu pomóc. Tym razem w pokoju na poddaszu zamieszka Perrie.
Wiecie, po waszych ostatnich komentarzach zaczęłam się zastanawiać, czy ja nie jestem psychicznie chora. Potwierdziła to moja koleżanka, która powiedziała, że się mnie boi. Tak, więc póki mnie jeszcze nie wysłali do psychiatryka dodaję kolejny rozdział. Powoli zbliżamy się do końca opowieści. Nie wiem, czy to was cieszy, czy smuci, ale jeśli to drugie to nie martwcie się. Nie kończę z pisanie. Możecie czytać kolejne rozdziały wyznanych *klik* oraz imaginy.
Prośba: Podpisujcie się swoim imieniem, co? Chciałabym wiedzieć komu dziękować... ;)
Ściskam!
Już nie długo koniec?! NIE!!!!!!!! Te opowiadanie jest boskie, takie tajemnicze i w ogóle! Ale wszystko kiedyś się kończy... Mam nadzieję, że niedługo next! :)
OdpowiedzUsuńhttp://from-hatred-to-love.blogspot.com/
Zuza
Co?! Koniec?! Ollie! za takie pomysły to naprawdę mam ochotę wsadzić cię do psychiatryka! Przecież to opowiaanie dopiero się zaczęło, a już ma się kończyć?! To takie smutne ...
OdpowiedzUsuńAll
świetnie piszesz! gdy widze nowy rozdział mysle "jest, nareszcie!" ;D ale ja tak zawsze ;)
OdpowiedzUsuńsuper rozdział, mam nadzieje że wszystko sie ułoży
Klaudia xx
zapraszam tez tu: kala2397.blogspot.com
ZEJDĘ NA ZAWAŁ! Jak się ten blog skończy. XD Nie wolno KOŃCZYĆ TEGO OPOWIADANIA ! Chyba że wyrazimy zgodę XD Ale tak na serio , Twoja decyzja a ja to uszanuję.
OdpowiedzUsuńMnie też tym straszą, tak że nie martw się może trafimy do jednego. A jak nie to jakoś Cię z niego wyciągnę żebyś mogła kontynuować pisanie XDD
Co do rozdziału. Genialny tak jak zawszę :) Jestem ciekawa co z Perrie i Zayn'em. Czy mogę przypuszczać że oni się rozstali ? Mam też nadzieję że Lou i Harry się pogodzą. ( taka cicha nadzieja w głębi serca)
Kochana czekam na następny i z wielką radością znów się powtórzę rozdział jest GENIALNY !
Pozdrawiam !
Ps: Nowy dział :) http://existsonlyforyou.blogspot.com/2012/10/rozdzia-6.html Zapraszam.
Jestem dumna z Perrie, że odważyła się na ten ruch, czyli Ucieczka od Gnojka! :)
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział. Jak zwykle czytałam go z otwartą buzią, niestety za dobry, heh :D
Pozdrawiam i Życzę następnego Udanego Rozdziału i Dobrej Nocy :* ;*
Dobrze Perri! Taak. Mam nadzieje że Larry Stylinaon powróci we wspaniałej formie ;)
OdpowiedzUsuńCześć. Pojawiła się u mnie na blogu recenzja Twojego opowiadania jak już wiesz. Oprócz tego, powstał konkurs w którym każdy (można ogłaszać na swoim blogu) musi zagłosować na wybrany blog. Jednym z nich jest właśnie ten, gdyż jest jednym z blogów które zrecenzjowałam. Dlatego też, jeśli chcesz zająć 1 miejsce to możesz zachęcać swoich czytelników by tam na Ciebie zagłosowali. Link: http://true-directionersxd.blogspot.com/ Zapraszam
OdpowiedzUsuńLaura
SUPER rozdział!!! czekam nn!!!:)
OdpowiedzUsuńzapraszam także do mnie
http://cocorellu.blogspot.com/
To jest cudowne! Masz wspaniałą wyobraźnie
OdpowiedzUsuńMam nadzieję,że chłopcy się pogodzą. Nie mogę się już doczekać next
Julks