środa, 26 grudnia 2012

Rozdział 11

Fingal Road; Cmentarz; Dublin
     Nietrudno wyobrazić sobie widok nagrobka z wygrawerowanym na kamieniu imieniem i nazwiskiem kogoś Ci bliskiego. Nietrudno wstawić tam jeszcze datę narodzin i śmierci, dopisek w stylu "Niech Jej/Jego dusza spoczywa w spokoju", kilka zniczy i kiczowatą wiązankę sztucznych kwiatów. Ale przeogromnie trudno jest znaleźć się przy takim takim grobie, patrzeć na niego i wiedzieć że to nie są prawdziwe daty, to nie są prawdziwe kwiaty, a nawet ogień palącej się za szkłem świecy nie jest prawdziwy. Autentyczne zostało imię i nazwisko. Katherine Toon...
- Myślisz, że to ona? - spytała cichutkim głosem Joy wpatrując się ze smutkiem w kamienną płytę. Stojąca obok Candy nie odpowiedziała nic, a jedynie spojrzała na staruszkę przechodzącą obok.
- Tą dziewczynę zawsze odwiedza pewien chłopak. - odezwała się kobieta. Westchnęła. - Ładny młodzieniec z niego, a jaki miły...
- Skąd pani to wie? - zdziwiła się Joyce zaciekawiona tym o czym przed chwilą się dowiedziała.
- Bo to mój syn, a ta dziewczyna... - wskazała na grób Katherine. - Była jego narzeczoną. Przyjechała z Londynu, bo miała jakieś porachunki z dawnymi znajomymi. - Candy i Joy wymieniły spojrzenia. - Jakiś zespół czy coś i jej znajome coś tam, ale nie wiem nic więcej.
- A wie pani, jak umarła? - spytała szorstko blondynka poprawiając siedzącą jej na biodrze malutką Penelopę.
- Przeszłość ją dopadła. - odparła staruszka i po prostu zniknęła.
     Przez całe swoje późniejsze Joyce i Candy próbowały wytłumaczyć sobie jak to możliwe, aby w przeciągu jednej sekundy ta kobieta zniknęła im z oczy, ale nikt i nic nigdy im na te pytanie nie odpowiedziało.


Hotel Babilon; Dublin; Pół godziny później
     Pojednanie jest rzeczą bardzo trudną. Ludzie mają taką jedną głupią cechę, która zawsze wszystko utrudnia. Dumę. Lecz istnieją takie przypadki, kiedy trzeba schować dumę do kieszeni i cieszyć się chwilą. Całe szczęście że ci faceci to potrafią!
     - An? Co ty tu robisz? - wykrztusił z siebie Niall, gdy pod drzwiami swojego hotelowego pokoju zastał dziewczynę. - Znów zerwałaś się z lekcji? - zapytał z gniewem w głosie.
- Ojciec wie. - urwała krótko.
- Nie wiem o co dokładnie chodzi. - zaczął Harry łapiąc przyjaciela za ramiona. - Ale sądząc po twojej minie to nieźle się wpakowałeś Horan. - zaśmiał się, lecz pozostałej dwójce nie było do śmiechu.
- Osz ty w mordę. - wyrwało się komuś z ust za ich plecami. Haz poznał ten głos. W głowie zaświeciła mu się czerwona lampka i odwrócił się w stronę, z którego dochodził znajomy ton.
- No i mam cię. - mruknął. Zmierzył wzrokiem wystraszoną Joy i ruszył w jej kierunku. Ta zaczęła cofać się do tyłu. Najpierw krok, po kroczku, aż wtem rzuciła się do biegu. Chłopak ruszył za nią. Gapie wzruszyli ramionami i udali się do swoich pokoi.
     Brunet dopadł swoją zgubę dopiero w windzie. Wbiegł tuż za nią prawie przytrzaśnięty przez drzwi. Chwycił ją za przedramiona, przycisnął do lustra i mocno pocałował. Tak namiętnie i zachłannie, jak gdyby nie widział jej kilka lat. Jak gdyby zaraz ta przeklęta winda miała spaść w otchłań ziemi, a oni sami mieli się nigdy więcej nie spotkać. Języki tańczyły, dłonie splotły się i ściskały tak mocno, że ich palce zrobiły się całkiem białe.
- Kocham cię. - wyszeptał prosto w jej usta. - Kocham cię jak pojebany.


Plan zdjęciowy programu Dzień dobry z Alyson; Londyn; miesiąc później
      Alyson Telhrey Miała to do siebie, że często zadawała dziwne pytania. A jeszcze gorsze w niej było to, że okropnie wyczerpująco i nazbyt emocjonująco zapowiadała swoich kolejnych gości, a jednak... Ludzie chcieli oglądać tę głośnią kobietę uwielbiającą bordowe sukienki. Ale ja nie będę przytaczać jej monologów, gdyż boję się, czy nie zajęły by całego rozdziału, więc skusze się jedynie na jedno pytanie.
- Jeszcze niedawno gościłam tu tylko Harry'ego. - no dobrze. Jedna wypowiedź i potem pytanie, dobrze? - A dzisiaj całą grupę! A jednak! Znów gracie razem?
     Chłopcy wymienili spojrzenia, pokiwali głowami, posłali ciepły uśmiech, puścili oczko.
- Jesteśmy One Direction. - powiedzieli chórem, lecz zaraz potem Zayn dodał:
- Jak odsiedzę swój wyrok w więzieniu. - widownia zaprzestała wiwatom, a samej Alyson odebrało mowę.

Maple Street 4; Londyn

     To szczęśliwy tatuś, szczęśliwy przyszły tatuś, szczęśliwy drugi przyszły tatuś, pojebany kociarz i kryminalista. Pięć tych samych osób, lecz całkiem innych. To nowe One Direction. Całkiem nowe!
      Długopis upadł, zeszyt poleciał gdzieś z szumem kartek, a na jej kolanach zagościła głowa. Słodka, uśmiechnięta głowa porośnięta brązowy włosiem.
- Zostaw te wywody. Tym razem mi nigdzie nie uciekniesz Joyce. - ale to się jeszcze okaże proszę państwa.

Underhill Road 162; Londyn; W tym samym czasie
    
     - Odpowiedź mi na jedno, proste pytanie Liam. Kto wyrzycił ten joystick przez okno? - domowy sąd w postaci Danielle zawisł nad biednym chłopakiem. Klęczał jak na spowiedzi przed żoną i tłumaczył jej to nie ważne kto to zrobił, ale on naprawi to okno. Już miała nadejść kolejna fala jęków i spazm, gdy zza pleców Dan wyłoniła się Perrie.
- Zostaw tego trzęsiportka. To ja. - i jakby nigdy nic poszła dalej popijając colę.
     W tym doku każdy czuł się jak u siebie, a za wszystko obrywał Liam.

Pigeon Road 43; Londyn
     I w tym domu przygotowywano się do narodzin dziecka. Pierwszego dziecka Niall'a i Anny. Tak, tej młodej Anny, która przeprowadziła się wraz z ojcem do Dublina. A już pierwszego dnia poznała Horan'a i już za pierwszym razem zrobiło się to co się zrobiło. Lecz ich droga do tego mieszkania nie była taka prosta jak Ci się wydaje to jednak im się udało!
     Otóż gdy An dowiedziała się o ciąży, uciekła do matki, która po rozwodzie została w Polsce. Ojciec dziewczyny obwiniał o ucieczkę Niall'a, więc ten wsiadł w najbliższy samolot i poleciał za dziewczyną. Oczywiście jak na złość, samolot musiał awaryjnie lądować w Gdańsku, a on sam tłuc się pociągiem do Warszawy. Jeszcze go po drodze okradli, ale to już inna bajka. I tak trafił on do jej mieszkania jedynie z telefonem w ręce, a wyjechał ściskając rękę Ani.

knykcioo 

Pocket Street 15; Londyn  

     Kolejny członek rodziny w rodzinie Tomlinsonów? Chyba dwa...
- A jeśli chłopczyk to?
- To Tommy. - odpowiedział beznamiętnie Louis przeskakując na kolejny kanał. - A dziewczynka Louise.
- Widzę że się tym bardzo przejmujesz. - rzuciła od niechcenia Eleanor przewracając oczami. Chłapak tylko skinął głową. - A jeśli powiem ci, że to za mało? - Lou natychmiast oderwał się od telewizora i zdezorientowany spojrzał (już!) na żonę.
- Aha. - pokiwał głową. - Trzy. 

Castle Street 438; Londyn

     Nie każda historia ma jednak happy end. Lecz na co mógł liczyć Zayn?

***
I tak oto kończy się historia, która nie miała początku, ale nie ma też końca. Skrywała tajemnice, ciążące tajemnice, lecz właśnie się uwolniła i sekrety odkryła...
I tu kończy się MOJA rola, a zaczyna WASZA. Napiszcie w komentarzu, jak według Was historia powinna się zakończyć? W sensie "Kilka lat później". Od was zależy, czy bohaterowie nadal będą wiedli szczęśliwe życie, czy wszystko co budowali zamieni się w ruinę. Nie oczekuję jakiś poetyckich monologów. Najzwyklejszy opis jest równie brany pod uwagę. Tutaj liczy się fabuła. Ciąg wydarzeń. Ten który najbardziej przypadnie mi do gustu pojawi się na blogu w formie epilogu. Oczywiście jeśli chcesz - ja Cię nie zmuszam!

4 komentarze:

  1. Droga Kamilo...
    Ja Ci nie będę pisać moich melodramatów Nie chce przewidywać końca, wole żeby został dla mnie tajemnicą.
    Z utęsknieniem czekałam na ten dział, a wieść że czeka mnie jeszcze tylko epilog dobiła mnie troszeczkę.
    Wiesz... Rozdział wyszedł Ci jak zwykle genialnie. Styl jakim piszesz zwyczajnie ubóstwiam :)
    No ale w końcu Twój wybór...
    Nie będę Ci ględzić o tym... Dowiesz się później co o tym wszystkim tak naprawdę myślałam... Kończę swój monolog, bo wisi już nade mną kat -.-
    Czekam na epilog owiany tajemnicą...

    Pozdrawiam
    Patrycja
    Liliana)

    OdpowiedzUsuń
  2. Kochana,
    zgadzam sie z Lilianą. ja tez wole, gdy epilog/kolejny rozdział jest dla mnie tajemnicą. poza tym wiem że napiszesz to równie świetnie jak pozostałe rozdziały, napewno wymyślisz cos co kazdemu sie spodoba. chociaż nie mam jedną prośbę...aby rzeczywiście ta historia skończyła sie 'Happy :)
    pozdrawiam ciepło
    @KSzypaaa

    P.S. szkoda że Twój kolejny blog/opowiadanie juz sie kończy ;(

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie mam pojęcia jak tę historię rozwiązać, rób co chcesz Ollie. Tylko, że ja jakaś głupia jestem i prawie nic z tego rozdziału nie zrozumiałam. Ale dojdę do wszystkiego, powolutku i dojdę... tak sądzę ... :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Zgadzam się z przedmówcami... Rób co chcesz.





































    ... (byleby tylko wszyscy było szczęśliwi...)..

    ~Shibushi

    OdpowiedzUsuń