- Myślisz, że Niall da sobie sam radę? - spytała zmartwiona Danielle odkładając książkę na stoliczek. Liam również przerwał lekturę.
- Jestem tego w stu procentach pewien. - odpowiedział spokojnie.
- Obyś miał rację. Dobry z niego chłopak. - pokiwała przecząco głową.
Londyn City Airport
Przez gmach lotniska rozległ się głos kobiety informującej o odlotach samolotów. Ludzie niezwierzający na innych przeciskali się przez tłumy, aby zdążyć na odprawę. Inni stali w kolejkach po bilety, jedni witali się z przybyłymi po podróży, drudzy żegnali życząc szczęśliwego lotu. Kolejni siedzieli na porozstawianych ławkach i po prostu spokojnie czekali. Tak samo, jak blondyn ściskający w dłoni podniszczony paszport. Obracał dokument, otwierał, zmykał. Stres wypełniał go całego, od podeszwy zielonych butów po brąz odrosty na czubku głowy. Spojrzał na wyświetlacz telefonu. Już czas... Podniósł się z siedziska, chwycił swoją czarną torbę i ruszył ku odpowiedniej bramce.
- Lot: Londyn - Dublin; terminal 6... - poniosło się wśród gwaru. Chłopak przyśpieszył...
Hotel Star, Bellariva, Rimini, Włochy
Perrie siedziała na białym, metalowym krześle z nogami wsuniętymi pod brodę i obserwowała, jak klatka piersiowa, Zayn'a, rytmicznie unosi się opada. Pozwoli oczom zakręcić kilka piruetów na wyrzeźbionych mięśniach brzucha i uciec w górę - na twarz chłopaka. Kilkudniowy zarost, lekko rozchylone usta, nos, przymknięte oczy, brwi, nieruchome czoło i opadające nań czarne włosy. Dziewczyna pokręciła przecząco głową i wykrzywiła się w grymasie.
- Brzydzę się tobą. - warknęła. Brunet uchylił ostrożnie oczy. Perrie rzuciła się z krzesła i wyszła na balkon zasłonięty śnieżnobiałą zasłonką. Oparła się o kutą barierkę, a wzrok skupiła na oddalonych falach Adriatyku. Wzięła głęboki oddech. Nocny przypływ przyniósł ze sobą świeżą bryzę. Zapach uderzał w nozdrza dając im przyjemne ukojenie po kilku godzinach spędzonych w dusznym pokoju. Kątem oka spostrzegła paczkę papierosów leżącą na kafelkach, ale czy to było wyjście z tej tragicznej sytuacji? Momentalnie znalazła się na podłodze i drżącą ręką wyciągała papierosa z opakowania. Przyjrzała się mu bardzo uważnie ze wszystkich stron. Przyłożyła do nosa i zaciągnęła się jego zapachem. Przymknęła oczy, a gdy je otworzyła - papieros znajdował się już w ustach Zayn'a, który siedział obok niej oparty plecami o ścianę.
- To nie jest zabawa dla grzecznych dziewczynek. - rzucił sucho, po czym z jego ust wydobyły się kłęby szarego dymu. Wzniósł głowę ku niebu, doszukując się na nim pierzastych obrazów.
- Skąd ta pewność, że ja jestem grzeczną dziewczynką, co? - odparła mu opryskliwie i wyciągnęła rękę do paczki leżącej obok, lecz i ona znalazła się szybko w posiadaniu chłopaka.
- Znam cię. - powiedział obojętny na wściekły wyraz jej twarzy.
- Szkoda, że ja nie znam ciebie. - wstała i odeszła. Zayn zaciągnął się jeszcze raz, zgasił papierosa o kafelki i wyrzucił peta za siebie. Przetarł zaspane oczy, spuścił głowę i zaśmiał się pod nosem.
- Dobry żart...
Maple Street 4; Londyn
Joy minęła samochód Harry'ego stojący na podjeździe i wspięła się po kamiennych schodkach na werandę. Nawet nie zauważyła, że Styles wyglądał jej przez okno. Chłopak stał tam już prawie pół godziny niecierpliwie czekając, aż jej postać wyłoni się zza rozłożystego bzu sąsiadów. Widząc, jak mija jego auto podbiegł pod drzwi wejściowe. Joyce przekręciła klucz w zamku i niczego się nie spodziewając, pociągnęła za mosiężną klamkę. Jej oczom ukazał się Harry wpatrujący się w nią, jak w obrazek.
- Co się stało? - spytała zawstydzona. Jego wzrok sprawiał, że traciła pewność siebie i całkowicie poddawała się działaniu jego tęczówek.
- Dzisiaj pojedziemy razem do tego psychologa. - poinformował ją przejęty. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że dziewczyna uczęszcza na terapię, ale nigdy nie jechał tam z nią. Uważał, że sama da sobie radę, mylił się. Zdziwienie odebrało Joy mowę. - Jeśli uzależniona jest jedna osoba, cierpią obie.
- To nie jest uzależnienie. - wydusiła dziewczyna. W jednym momencie odnalazła w sobie szczyptę odwagi, aby sprzeciwić się Harry'emu.
- A co? - prychnął rozbawiony.
- Depresja. - odpowiedziała patrząc na niego spod byka.
Muszę ci naprawdę przeszkadzać, skoro wybrałeś się ze mną do psychologa. To... To miło z twojej strony. Wiesz, gdy mi o tym powiedziałeś nie mogłam uwierzyć, a potem... Wszystko, cały nastrój - przepadł wraz ze słowem ''uzależnienie''. To boli, cholernie boli. Mamy tendencje do niszczenia uroku tworzącego się wokół nas. I to my przeszkadzamy sobie nawzajem w osiągnięciu pełni szczęścia. Może powinniśmy się... Nie, nie! Przywiązanie? Tylko to przychodzi mi do głowy, reszta to kompletna pustka...
Pamiętasz nasz pierwszy pocałunek? Szkoda, że ja nie, ale pamiętam każdy kolejny wraz z tym. A to wcale nie było dawno temu, pracowałam już w ''Le Fiore''. Gdzie ten cały czar i magia? Zgasła, jak latarnia o świcie, bo każde z nas wypowiedziało o kilka słów za dużo...
Pocket Street 6; Londyn
Mino, iż Louis i Eleanor mieszkali ze sobą przeszło dwa lata, Eleanor jeszcze nigdy nie wchodziła do sekretnego pokoju Lou. Nie był to żaden sekret, bo każdy o nim wiedział, ale nikt oprócz Louis'a tam nie wszedł. Chłopak przesiadywał tam każdą wolną chwilę, a jeśli już wychodził to tylko z telefonem przy sobie. Eleanor nie miała nic przeciwko, w końcu każdy z nas ma takie miejsce, w którym czuje się bezpiecznie. Tego też dnia, Lou zaszył się w swoim azylu, lecz szwankujące drzwi nie domknęły się, więc wszystko co się tam działo ujrzało światło dzienne. Tak też się złożyło, że El przechodziła właśnie obok, gdy przypadkowo usłyszała przerażony głos męża:
- J-ja nie mam... Potrzebuję czasu. - na dźwięk tych słów przywarła do ściany cicho, jak myszka i podsłuchiwała dalej. - Proszę cię. Daj mi kilka dni, a dostaniesz wszystko. - tu nastąpiła pauza, a po kilku sekundach rozległ się odgłos upadającego telefonu.
Tajemniczy rozmówca Tomlinsona nie dawał dziewczynie spokoju. Cały dzień gorączkowo krążyła po mieszkaniu próbując domyślić się kto to był i czego chciał od Louis'a. Dlaczego jej nie powiedział? Przecież pomogłaby mu, nawet jeśli zrobiłby największe świństwo lub wpadł w niezłe bagno. Kochała go i byłaby w stanie wybaczyć mu wszystko... Gdyby tylko pisnął chociaż jedno słówko.
Nie bardzo wiem co napisać. Może tylko, że zbliżamy się do pewnych przełomów w życiu naszych bohaterów. Pamiętajcie, jeśli czegoś nie rozumiecie - piszcie! Bardzo zależy mi na Waszej opinii. Piszcie, czy podobał Wam się rozdział, jak myślicie co się wydarzy, co powinnam zmienić, a co utrzymywać dalej. To od Was m. in. zależy, jak się to wszystko potoczy...
Jak wiecie(lub nie) piszę także jednoparty. Co powiedzielibyście, gdybym dodała te, które napisałam w oddzielnej karcie tak, abyście mogli sobie poczytać też inne moje głupoty?
Dedykuję pewnej brunetce, która lubi mnie źgać w brzuch oraz drugiej brunetce, która jest moim ''małym człowieczkiem''. Jeśli to czytacie(a jest taka możliwość) to wiedźcie, że Was kocham całym swoim malutkim i zimnym serduszkiem.
Ollie
- Co się stało? - spytała zawstydzona. Jego wzrok sprawiał, że traciła pewność siebie i całkowicie poddawała się działaniu jego tęczówek.
- Dzisiaj pojedziemy razem do tego psychologa. - poinformował ją przejęty. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że dziewczyna uczęszcza na terapię, ale nigdy nie jechał tam z nią. Uważał, że sama da sobie radę, mylił się. Zdziwienie odebrało Joy mowę. - Jeśli uzależniona jest jedna osoba, cierpią obie.
- To nie jest uzależnienie. - wydusiła dziewczyna. W jednym momencie odnalazła w sobie szczyptę odwagi, aby sprzeciwić się Harry'emu.
- A co? - prychnął rozbawiony.
- Depresja. - odpowiedziała patrząc na niego spod byka.
Muszę ci naprawdę przeszkadzać, skoro wybrałeś się ze mną do psychologa. To... To miło z twojej strony. Wiesz, gdy mi o tym powiedziałeś nie mogłam uwierzyć, a potem... Wszystko, cały nastrój - przepadł wraz ze słowem ''uzależnienie''. To boli, cholernie boli. Mamy tendencje do niszczenia uroku tworzącego się wokół nas. I to my przeszkadzamy sobie nawzajem w osiągnięciu pełni szczęścia. Może powinniśmy się... Nie, nie! Przywiązanie? Tylko to przychodzi mi do głowy, reszta to kompletna pustka...
Pamiętasz nasz pierwszy pocałunek? Szkoda, że ja nie, ale pamiętam każdy kolejny wraz z tym. A to wcale nie było dawno temu, pracowałam już w ''Le Fiore''. Gdzie ten cały czar i magia? Zgasła, jak latarnia o świcie, bo każde z nas wypowiedziało o kilka słów za dużo...
Pocket Street 6; Londyn
Mino, iż Louis i Eleanor mieszkali ze sobą przeszło dwa lata, Eleanor jeszcze nigdy nie wchodziła do sekretnego pokoju Lou. Nie był to żaden sekret, bo każdy o nim wiedział, ale nikt oprócz Louis'a tam nie wszedł. Chłopak przesiadywał tam każdą wolną chwilę, a jeśli już wychodził to tylko z telefonem przy sobie. Eleanor nie miała nic przeciwko, w końcu każdy z nas ma takie miejsce, w którym czuje się bezpiecznie. Tego też dnia, Lou zaszył się w swoim azylu, lecz szwankujące drzwi nie domknęły się, więc wszystko co się tam działo ujrzało światło dzienne. Tak też się złożyło, że El przechodziła właśnie obok, gdy przypadkowo usłyszała przerażony głos męża:
- J-ja nie mam... Potrzebuję czasu. - na dźwięk tych słów przywarła do ściany cicho, jak myszka i podsłuchiwała dalej. - Proszę cię. Daj mi kilka dni, a dostaniesz wszystko. - tu nastąpiła pauza, a po kilku sekundach rozległ się odgłos upadającego telefonu.
Tajemniczy rozmówca Tomlinsona nie dawał dziewczynie spokoju. Cały dzień gorączkowo krążyła po mieszkaniu próbując domyślić się kto to był i czego chciał od Louis'a. Dlaczego jej nie powiedział? Przecież pomogłaby mu, nawet jeśli zrobiłby największe świństwo lub wpadł w niezłe bagno. Kochała go i byłaby w stanie wybaczyć mu wszystko... Gdyby tylko pisnął chociaż jedno słówko.
Nie bardzo wiem co napisać. Może tylko, że zbliżamy się do pewnych przełomów w życiu naszych bohaterów. Pamiętajcie, jeśli czegoś nie rozumiecie - piszcie! Bardzo zależy mi na Waszej opinii. Piszcie, czy podobał Wam się rozdział, jak myślicie co się wydarzy, co powinnam zmienić, a co utrzymywać dalej. To od Was m. in. zależy, jak się to wszystko potoczy...
Jak wiecie(lub nie) piszę także jednoparty. Co powiedzielibyście, gdybym dodała te, które napisałam w oddzielnej karcie tak, abyście mogli sobie poczytać też inne moje głupoty?
Dedykuję pewnej brunetce, która lubi mnie źgać w brzuch oraz drugiej brunetce, która jest moim ''małym człowieczkiem''. Jeśli to czytacie(a jest taka możliwość) to wiedźcie, że Was kocham całym swoim malutkim i zimnym serduszkiem.
Ollie
Nie lubię komentować pierwsza ale nie zostawię tego posta bez mojego komentarza :D
OdpowiedzUsuńNiall wylatuję... Mam nadzieję że będzie mu się układać. Perrie , szkoda mi dziewczyny. Biedna nie daje rady. Strasznie mnie ciekawi sprawa z Louisem i tajemniczym rozmówcą...
Podsumowanie: Rozdział ciekawy i za razem tajemniczy. Przynajmniej dla mnie. Czekam na następny.
Pozdrawiam.
Ps: Wpadniesz ? Nowy rozdział. http://existsonlyforyou.blogspot.com/2012/09/rozdzia-2.html
Następny fajny rozdział
OdpowiedzUsuńCiekawy ale nadal niektóre rzeczy bez wyjaśnienia...
Pozdrawiam
"Tajemniczy rozmówca Tomlinsona nie dawał dziewczynie spokoju. Cały dzień gorączkowo krążyła po mieszkaniu próbując domyślić się kto to był i czego chciał od Louis'a"
OdpowiedzUsuń- jakbym siebie widziała, tylko w wersji:
"Tajemniczy RODZIAŁ OLLIE nie dawał dziewczynie spokoju. Cały dzień gorączkowo krążyła po mieszkaniu próbując domyślić się kto to był i czego chciał od Louis'a"
Rozdział fenomenalny, jak zresztą cała Twoja twórczość ♥ Nic więcej nie będę pisać, bo po prostu brakuje mi słów. Do siebie tez nie będę zapraszać, bo wiem, że i tak wchodzisz :D
OdpowiedzUsuń~Dominika
MEGA
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny...buźki Directioners :**
podoba mi się tak jak jest, intrygujące, inne tylko jedna sprawa, która zaburza mój spokój to chęć przeczytania następnego i następnego rozdziału :)
OdpowiedzUsuńJesteś za dobra . Zgin !!!!!! Kocham Cie ! /<3
OdpowiedzUsuń